czwartek, 30 listopada 2017

Zakwas buraczany

Ponieważ powoli zbliżają się święta, trzeba z wyprzedzeniem pomyśleć o zrobieniu zakwasu buraczanego. U mnie w domu w Wigilię zawsze jemy barszcz czerwony właśnie w połączeniu z zakwasem. Ja osobiście lubię duża domieszkę zakwasu, lubię gdy barszcz jest kwaśny i wyrazisty :)

Zakwas buraczany ma wiele prozdrowotnych właściwości, dlatego warto go wstawiać także w ciągu roku, a nie tylko w święta, i pić 1 szklankę dziennie okresowo.

Przede wszystkim zakwas przydatny jest, gdy mamy kiepską hemoglobinę, a co za tym idzie - anemię, złe samopoczucie, szybko się męczymy, jesteśmy bez energii i sił. Swego czasu, gdy przez leki, które musiałam przyjmować, moja hemoglobina bywała na poziomie 5-6 (przy normie od 12!), ratowałam się właśnie zakwasem, który dzielnie kisiła moja mama :)

Polecam Wam też picie zakwasu, bo:

- przy zmęczeniu organizmu, wycieńczeniu, braku sił, wspomaga organizm
- polecany dla rekonwalescentów po chorobach
- jeśli ćwiczycie fizycznie - buraki zwiększają wydolność organizmu
- buraki są bogate w kwas foliowy, potrzebny kobietom w ciąży 
  i planującym poczęcie potomstwa
- wspomaga pracę wątroby i nerek
- przyspiesza metabolizm
- wspomaga układ odpornościowy
- świetny do oczyszczania organizmu
- bogaty w antyoksydanty
- ponoć nawet wspomagają leczenie chorób nowotworowych
- wspomaga leczenie depresji, pomocny przy kiepskim humorze :)
- podobnie jak kasza jaglana, przywraca równowagę kwasowo-zasadową 
  w organizmie
- polecany dla 'sercowców' - wpływa na obniżenie ciśnienia krwi


Zakwas z buraków robi się prosto, w zasadzie nie jest to specjalnie czasochłonne :)

Zakwas buraczany:

co najmniej 1kg buraków, najlepiej z ekologicznych upraw
3 ząbki czosnku
przegotowana lub przefiltrowana*, letnia woda

Buraki porządnie myjemy, obieramy i kroimy na plastry. Wrzucamy do kamionki lub dużego szklanego słoika, dorzucamy czosnek i zalewamy letnią wodą, tak by przykryła nam buraki.

*tu, gdzie mieszkamy, mamy bardzo dobrą wodę, bez kamienia etc., spokojnie więc możecie dać tylko przefiltrowaną (przez Britę np. ). Jesli wiecie, że macie kiepską wodę - przegotujcie wcześniej.

Słoik stawiamy w miejscu, gdzie nie będzie narażony na przeciągi, najlepiej przy piecu / kaloryferze. Przykrywamy spodeczkiem lub gazą i zostawiamy na kilka dni. Czasem zakwas kisi się szybciej, czasem wolniej, jednak potrzebujemy na to ok. tygodnia-10 dni. Po tym czasie barszcz zlewamy do butelki  / słoika, przechowujemy w lodówce, pijąc codziennie ok. 1 szklanki.

Pozostałych buraków nie musimy wyrzucać, możemy zrobić z nich sałatkę - tu potrzebna tylko wyobraźnia, można posypać prażonymi pestkami  słonecznika, dodać fetę, gruszkę, doprawić świeżo mielonym pieprzem :)

Pamiętajcie, by codziennie nasz barszcz przemieszać porządnie i żeby żaden burak nie wystawał ponad wodę (zgnije).

Kiedy zakwas może się nie udać:

- za ciepło
- za zimno
- przeciągi; częste otwieranie okna
- niemieszanie barszczu w trakcie kiszenia
- jakiekolwiek ogniska pleśni
- brudne naczynie, w którym kisimy. Czasem wystarczy, że nie jest porządnie umyte po poprzednim użyciu.


W trakcie procesu kiszenia, normalnym zjawiskiem, jest pojawianie się na powierzchni piany. Jednak dopóki jest to sama piana, nie należy się przejmować. W przypadku choćby najmniejszego ogniska pleśni - barszcz należy wylać i nie próbować go już ratować.

W niektórych przepisach widziałam opcję dodawania skórki chleba na zakwasie - jeśli nie spieszycie się bardzo i barszcz musi być 'na już', spokojnie się obejdzie bez skórki :)



czwartek, 22 grudnia 2016

Ciasto marchewkowe z kremem

U nas w domu bardzo lubimy  w zimie ciasto marchewkowe. Ciężkie, mokre, pachnące przyprawą korzenną. Idealne do kubka herbaty.



Nasz syn obchodził ostatnio pierwsze urodziny (naprawdę nie wiem, jakim cudem JUŻ?!?!?! Przecież dopiero co się urodził...). Jak wiadomo, są urodziny, musi być i tort :) Mieliśmy dzień w biegu, ale na szybko ukręciłam właśnie ciasto marchewkowe i przełożylam kremem.



CIASTO:
300g marchewki (4 nieduże)
1 duży, dojrzały banan
4 jajka
2 szklanki mąki
7-10 łyżek syropu daktylowego
szklanka posiekanych nerkowców (lub innych orzechów)
200g oleju
2 łyżeczki sody oczyszczonej
2-3 łyżeczki przyprawy korzennej


NA KREM:
90g miękkiego masła
300g serka śmietankowego np. Philadelphia, Piątnica
2-4 łyżki syropu klonowego
skórka otarta z jednej cytryny

Wymieszać w misce suche składniki: mąkę, orzechy, sodę oczyszczoną, przyprawę. 


Do drugiej miski utrzeć  marchewki na tarce o małych oczkach. Dodać 4 jajka, rozgniecionego banana, syrop daktylowy, olej (u mnie częściowo z pestek winogron, częściowo kokosowy), dobrze wymieszać. Wrzucić suche składniki do miski z masą marchewkową i dobrze wymieszać.

Wylać do foremki (u mnie średnica 24cm) i piec ok 50 minut w temperaturze 180 stopni (do suchego patyczka).




Krem (wzorowany na tym z Moich Wypieków):

Masło wrzucić do miksera i ubijać, dodawać partiami serek. Dodać syrop daktylowy, skórkę z cytryny i wymieszać.

Ciasto ostudzić, przeciąc na 3 blaty i przełożyć kremem.  Podawać schłodzone (krem trochę zastygnie). My podaliśmy od razu, bo solenizant już szykował się za chwilę do snu :)



środa, 7 grudnia 2016

Syrop daktylowy

Jeśli tak, jak ja, macie w domu małe dziecko i nie chcecie mu podawać cukru już niemalże od samego początku rozszerzania diety, idealnie sprawdzi się słodzidło z daktyli.



Na ogół nie słodzimy synowi np. jogurtu, herbaty itd. Ale wiadomo, że miło zjeść naleśnika z twarożkiem na  słodko, czy muffinki itd.

Syrop robi się bardzo szybko, potrzebujemy blender.

Na mały słoiczek:

15 daktyli bez pestek
3/4 szklanki wrzątku  (150g)

Daktyle zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na min. 2h. Po tym czasie całość wrzucamy do blendera lub innego urządzenia miksującego i blendujemy na gładko.



Przechowujemy 2-3 dni w słoiczku, w lodówce.


niedziela, 4 grudnia 2016

Makaron z sosem z pieczonej papryki i pomidorów

Nie znoszę, naprawdę nie znoszę obierać pieczonej papryki. Ale ten sos tak bardzo lubimy, że poświęcam się i to   robię :)

Sos jest szybki w  wykonaniu, aromatyczny i  przepyszny, a nasz roczny syn za nim przepada (na zdjęciu jego porcja).




SKŁADNIKI 
(dla 5 osób)

5 sporych czerwonych papryk
700g pomidorów (świeżych lub z butelki)
1 duża cebula
2-3 ząbki czosnku
papryczka chilli

Papryki myjemy, przekrawamy na pół i usuwamy gniazda nasienne. Wykładamy na blaszkę od piekarnika, skórką do góry i pieczemy 30 minut w temperaturze 250 stopni.
Po tym czasie wyjmujemy i wsadzamy do foliowych woreczków (u mnie na mrożonki) na 10 minut. Dzięki temu będzie łatwiej obrać skórę. Obieramy, wrzucamy do blendera. Czosnek siekamy na talarki i podsmażamy na oleju.


Dorzucamy 1 cebulę pokrojoną w drobną kostkę.
Usmażoną  cebulę z czosnkiem dorzucamy do blendera, dodajemy pomidory i miksujemy. Jeśli chcemy wersję ostrzejszą, można dodać jeszcze kawałek papryczki chilli. Ja nie daję, bo z nami je syn.



Do sosu wystarczy ugotować makaron, posypać startym parmezanem i obiad gotowy :)

Sos super się też nadaje do zawekowania w słoiki.

Smacznego!


sobota, 28 lutego 2015

Koktajl ananasowo-kokosowy

Lubię w weekendy na drugie śniadanie wypić sobie koktajl. Po pierwsze dlatego, że zazwyczaj śniadanie jest dość syte (zazwyczaj jajecznicę jemy w weekendy), a po drugie jeśli coś robimy w domu lub gdzieś jedziemy, to koktajl jest szybką i bezproblemową opcją.


SKŁADNIKI:

/na koktajl na dwóch osób/

260g miąższu ananasa
40g mąki kokosowej (zmielone wiórki kokosowe)
300g serka Bielucha (lub gęstego jogurtu, np. greckiego)
łyżeczka cukru waniliowego
szczypta kurkumy


Wszystko umieszczamy w blenderze, miksujemy na gładką masę. Podajemy w wysokich szklankach, dekorujemy wiórkami kokosowymi.



Miłego weekendu!

środa, 25 lutego 2015

Placuszki jabłkowe

Lubię szybkie i proste obiady. Coś, co mogę zrobić w 5 minut i równie szybko zjeść. I takie są placuszki jabłkowe. Czas pieczenia poświęcam na ogarnięcie kuchni, więc później przy minimalnym nakładzie pracy, cieszę się pysznym obiadem i czystą kuchnią ^^

SKŁADNIKI

/dla 1 osoby/:

1 średnie jabłko (160g po obraniu i usunięciu ogryzka)
1 duże jajko
40g mąki pełnoziarnistej
1 łyżeczka ksylitolu/cukru/miodu
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka soku z cytryny 

Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni (góra + dół).
Jabłko obieramy, ścieramy na tarce o dużych oczkach. Do miski ze startym jabłkiem wbijamy 1 jajko, wsypujemy mąkę, słodzidło, cynamon, sok z cytryny i mieszamy dokładnie łyżką do połączenia składników.
Na blaszce rozkładamy papier do pieczenia. Wykładamy po 1 czubatej łyżce masy, formując nieduże, zgrabne placuszki.
Pieczemy 30 minut w piekarniku i gotowe :)


Placuszki są chrupkie i zwarte z zewnątrz, w środku mokre od jabłek.
Podajemy np. z serkiem Bieluchem wymieszanym z miodem. U mnie dziś z twarożkiem truskawkowym (chudy twaróg zmiksowany z jogurtem, truskawkami i odrobiną ksylitolu) :)

niedziela, 22 lutego 2015

Jajecznica na kiełkach i czerwonej papryce



Weekend to czas, kiedy pozwalamy sobie na jakieś bardziej skomplikowane śniadanie :)
Ponieważ w tygodniu wstajemy do pracy ok. 5:00, nasze śniadanie zazwyczaj przygotowujemy dzień wcześniej, wieczorem, a rano ledwo przytomni (głównie ja), zjadamy to, co naszykowaliśmy sobie w miseczce :)




Dlatego uwielbiam weekendowe śniadania, bo tylko wtedy mam czas, siłę i ochotę na zrobienie jajecznicy :)
Pokochaliśmy ostatnio kiełki, o czym Wam już pisałam przy okazji notki o makaronie na chińską nutę.

W ramach eksperymentu postanowiliśmy na tych kiełkach zrobić jajecznicę i... strzał w 10! Czuję, że na długo zagości w naszym domu :)

SKŁADNIKI:

(na dwie osoby)

1/2 średniej papryki czerwonej
6 łyżek kiełków stir fry
5-6 jajek
1 łyżeczka masła
sól, pieprz, papryka ostra, kurkuma
zielona cebulka/szczypiorek do posypania

Rozgrzewamy patelnię, rozpuszczamy masło. Paprykę kroimy w małą kostkę, wrzucamy na patelnię, dorzucamy kiełki i smażymy 3-5 minut. 


W tym czasie do garnuszka wbijamy jajka, dodajemy: szczyptę soli, pieprzu, ostrej papryki i 1/4 łyżeczki kurkumy (jajecznica robiona na kiełkach, zyskuje od nich dość szaro-bury kolor. Kurkuma pozwala to zniwelować, bo sama nadaje żółty, ciepły odcień). Mieszamy wszystko trzepaczką/miksujemy mikserem (oba sposoby dobrze napowietrzają jajka, dzięki czemu jajecznica później jest pulchna i delikatna) i wylewamy na patelnię. 


Jajecznicę smażymy na NAJMNIEJSZYM ogniu, jaki mamy, do osiągnięcia konsystencji, jaką lubimy - u nas ledwo co ścięta. 

Taka długo smażona jajecznica, na malutkim ogniu, jest dużo smaczniejsza, niż ta zrobiona szybko i na dużym ogniu :) W międzyczasie siekamy trochę zielonej cebulki lub szczypiorku, którym posypujemy naszą jajecznicę z wierzchu.



U nas dodaliśmy pomidorki koktajlowe, do tego kanapki i zaparzona ze świeżo zmielonych ziaren kawa <3

Pyszne śniadanie pozytywnie nastraja na resztę dnia, zwłaszcza że za oknem słońce, ciepło i pachnie wiosną :)

Miłego weekendu!